Świąteczne tradycje 

        Obrzędy i zwyczaje ludowe odgrywały ważną rolę w życiu społecznym kraśnickiej wsi. Sprzyjały bliższym kontaktom rodzin i sąsiadów, dzieci i młodzieży. Zwyczaje trwające przez kilkaset lat rozpowszechnione były jeszcze przed drugą wojną światową, w mniejszym stopniu po wojnie, a obecnie już ulegają zapomnieniu. 

        Szczególne bogactwo zwyczajów wiąże się z okresem Świąt Boiego narodzenia. Dziś, gdy dawne tradycje utrwalają tylko etnografowie i regionalne muzea, warto przypomnieć, jak to ongiś bywało w regionie kraśnickim. 

        Święta Bożego Narodzenia poprzedzał okres adwentu. Ponieważ nie było zabaw i innych imprez, młodzież miała dużo wolnego czasu i czyniła przygotowania do chodzenia z kolędnikami. Robiono więc gwiazdy, szopki z drewna i stroje dla kolędników. Dzieci natomiast wykonywały zabawki choinkowe z wydmuszek, różnych pudełek, papieru, a w dzień przed Wigilią ubierały choinkę, żywą, pachnącą igliwiem, przyniesioną prosto z lasu. 

        Święta rozpoczynała Wigilia, a w ten dzień obowiązywał post ścisły. Gdy na niebie zabłysła pierwsza gwiazda, zwana jutrzenką, zasiadano do stołu i zaczynano wigilijną wieczerzę. Liczba potraw na wigilijnym stole zawsze była nieparzysta, a były to takie tradycyjne potrawy, jak: ryba, przyrządzone śledzie, kluski z miodem i makiem, pierogi z kapustą, grzyby, "racuchy" na oleju. 

        Z Wigilią wiąże się wiele wróżb. W wieczór wigilijny w okolicach Boisk i Dzierzkowic nie wolno było odłożyć łyżki, dopóki nie spróbowało się wszystkich potraw, bo to miało wróżyć stały ból kręgosłupa. W Urzędowie wieczerzę wigilijną nazywano "postnikietti'. W tych okolicach na stole pod obrusem było siano. Dziewczęta zamknąwszy oczy, wyciągały źdźbła trawy. Gdy dziewczynie udało się wyciągnąć zielone źdźbło, oznaczało to wyjście za mąż w nadchodzącym roku. W Grabówce i Olbięcinie dziewczę ta wybiegały na podwórko i nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pies, bo z tamtej strony miał być jej narzeczony i w najbliższym roku pewny ślub. Natomiast gospodarz wychodził do sadu i obwiązywał powrósłem każde drzewo, aby był dobry urodzaj owoców. 

        Od Św. Szczepana do Nowego Roku w wielu wioskach rozpowszechniony był zwyczaj chodzenia z kolędą. Po wsi chodziły liczne grupy kolędników, brnąc często przez zaspy śniegu, kolędnicy wstępowali do każdej chaty, a obowiązkowo tam, gdzie były panienki, recytowali życzenia. W okolicach Kraśnika najbardziej popularnym zwyczajem kolędni czym było chodzenie z gwiazdą, która posiadała cztery, a niekiedy nawet kilkanaście ramion. Natomiast w okolicach Polichny, Zakrzówka i Batorza po wsi chodziły herody z bardzo atrakcyjnym widowiskiem. Chłopcy byli przebrani za króla Heroda, Feldmarszałka, Syna He roda, Ułanów, Anioła, Żyda, Śmierć i Turka. Ciekawe było również chodzenie z kozą, to przeważnie w okolicach Salo mina i Janiszowa. Był to chłopiec okryty kożuchem lub płachtą, w ręce trzymał kij z umieszczoną na końcu kija drewnianą głową kozy z rogami. Dolna szczęka była ruchoma i poruszana przy pomocy sznur ka. We wsi Dzierzkowice i Mniszek z kozą chodzili rycerz i pastuch. 

        W Nowy Rok we wsi Olbięcin byt zwyczaj przebierania się chłopców za Nowy i Stary Rok. Chodząc po wsi, wstępowali do każdej zagrody, prowadzili między sobą kłótliwą rozmowę o minionym roku, a na koniec pobytu u gospodarzy Nowy Rok wypędzał Stary i składał gospodarzom życzenia. W okolicach Urzędowa ostatnią sceną kolędników było okolędowanie panienki. Sadzali ją w izbie na stołku czy krześle, chodząc dookoła niej, śpiewali kolędy i życzyli szybkiego i udanego zamążpójścia. 

        Święta Bożego Narodzenia tak że we współczesnych latach techniki, cywilizacji i wszechstronnego postępu nie tracą na znaczeniu. Być może nawet zyskują na znaczeniu. 1 w mieście i na wsi. Stają się święta mi bardziej rodzinnymi niż dawniej bywało. Z dawnych tradycji pozostała jednak tylko sztuczna choinka i kolędy... z taśmy magnetofonowej.