Historia pustej mogiły

(Autorka, lat 16, jest uczennicą LO im. M. Reja w Kraśniku) 

       Czasy kształtowania się ustroju socjalistycznego w Polsce, które przypadły na lata 1945-56 do dziś budzą. wiele kontrowersji. Z jednej strony mówi się o odbudowie kraju ze zniszczeń wojennych, gwałtownym, rozwoju przemysłu, reformie rolnej, z, drugiej - o morderstwach popełnianych przez aparat terroru o charakterze policji politycznej, krwawego prześladowania opozycji politycznej, Urząd Bezpieczeństwa. Lata powojenne to biała karta naszej historii - zarówno z powodu niszczącego działania czasu, jak i świadomych działań ludzkich, wiele dokumentów nie zachowało się do dnia dzisiejszego. Osób pamiętających tamten okres jest coraz mniej; każ da z nich widzi go przez pryzmat własnych doświadczeń. Niniejsza praca nie dotyczy rozkwitu gospodarczego Polski Ludowej, o którym i tak dużo mówiło się w czasach komunistycznej propagandy, ale tej drugiej, ciemniejszej strony ówczesnej rzeczywistości. Oparta jest na wspomnieniach mojego - dziadka, Jana Kozłowskiego, oraz jego brata Władysława, o jeszcze jednym z braci Kozłowskich - Stanisławie, p a r t y z a n c i e A K , zamordowanym w 1947 roku przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Dziadek rozpoczął: 

        Chciałem mówić już dawno... ale za czasów socjalizmu było to nie do pomyślenia. Ta historia jasno pokazuje, w jaki .sposób kształtowała się władza ludowa w powojennej Polsce. To jak zginął w roku 1947 mój brat, Stanisław Kozłowski, to, co przeszła wówczas nasza rodzina... to już dziś historia. Żeby zrozumieć to. co uczyni( nasz brat, w jakich okolicznościach wstąpi( do AK i został zabity, należy cofnąć się aż do okresu przedwojennego. 

    W latach... 1937-1939 Stasiek należał do "Strzelców". Już tam zaczęły kształtować się jego antyradzieckie poglądy. Od 1939 roku tak jak rozpoczął pracę w Fabryce Amunicji nr 7 w Dąbrowie-Bór (obecnie Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku), okupowanej już wówczas przez Niemców. W 1943 r. zorganizował oddział AK liczący dokładnie dwanaście osób, podlegający pod rejon Popkowice-Urzędów. Również mnie do niego zwerbował. Wyłączaliśmy prąd w blokach hitlerowców (którzy zamieszkiwali osiedle Dąbrowa-Bbr przy fabryce) tak, żeby nie mogli słuchać radiowych audycji propagandowych, doniesień o postępach ich armii. "reperowaliśmy" też niemieckie auta, dosypując piachu do benzyny i odkręcając śrubki z podwozia. Taki samochód zwykle daleka nie zajechał... 

        Wszystko to trwało da lipca 1944 c, kiedy to nastąpiło wyzwolenie ziemi lubelskiej. Po przejściu Armii Radzieckiej Stasiek został powołany do Wojska Polskiego. Po ukończeniu szkolenia został skierowany na front do zwiadu. Nawiasem mówiąc służył w tym samym batalionie, co gen. Wojciech Jaruzelski. Szczęśliwie przeżył cały front. Zakończył go nad Łabą w 1945 r.

Był jeszcze w wojsku rok po tym. W domu na przepustce coraz bardziej utyskiwał na narastające wpływy rosyjskie w WP obsadzanie wszystkich .stanowisk - dowódców kampanii, batalionów - kadrowymi oficerami radzieckimi. 

        Z tego powodu w połowie 1946 r. zdezerterował. W 1947 r wstąpił do podziemnej komórki AK, która działała po wyzwoleniu na terenie ziemi kraśnickiej - do "Misia ". Oddział chronił ludzi przed kręcącymi się wszędzie ormowcami, którzy donosili na nich na milicję Najpierw były ostrzeżenia. Jeżeli taki delikwent nie wziął ich -sobie do serca i dalej skarżył na współziomków, przybierały ostrzejszą farmę: do upomnień dołączało się kr7ka kuksańców Następny był wyrok śmierci; te wykonywali żandarmeria AK. Na początku 1947 r. nasiliły się akcje Urzędu Bezpieczeństwa i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeciwko partyzantom AK. Wkrótce doszło do tego. iż członkowie oddziału nie mieli gdzie -się ukryć. Dowódca dal rozkaz, aby grupa rozproszyła .się na parę dni; Stanisław wrócił do domu. To właśnie wówczas policja polityczna UB z pomocą i nadzorem NKWD nasiliła walkę z partyzantką antykomunistyczną za pomocą różnych metod: od pacyfikacji zaplecza wiejskiego (np. Wąwolnica 2 maja 1946), przez organizowanie na masową skalę od lata 1944 r. prowokacyjnej kontrpartyzantki, po ogłoszenie amnestii (2 sierpnia 1945, 22 lutego 194, która miała na celu ujawnienie powiązań personalnych i organizacyjnych. Po 1947 roku w lasach pozostały już tylko nieliczne od działy partyzanckie. Na początku 1947 roku ubecy zabili przywódcę oddziału - "Misia" i jednego z członków oddziału, Kazimierza Kowalskiego. 9 stycznia UB i KBW okrążyło Czubówkę. W tym czasie Stasiek był u sąsiada; rozmawiał z nim w kuchni. Gospodyni zauważyli ruch wojska wokół domu, lecz było już za późno... Dowódca UB-pseudonim "Przepiórka" (nie pamiętam w tej chwili nazwiska) - dal rozkaz, aby wkroczyć do mieszkania. Stasiek siedział wtedy na lawie; nim zdążył sięgnąć po broń, jeden z funkcjonariuszy postrzelił go w rękę. Padł jeszcze jeden strzał - kula utkwiła w ramie obrazu na ścianie. Poprowadzili Staśka do wyjścia. Na progu jeden z nich niejaki Wilk-przyłożył mu pistolet z tylu głowy i strzelił. Ojciec oraz bracia znajdowali się w gospodarstwie obok Odgłosy strzałów - wtrąca Władysław Kozłowski - usłyszałem w piwnicy. Wybiegiem na podwórze. Dopadli mnie uzbrojeni funkcjonariusze, tak jak ojca i chłopców.~ Franka (16),  Fredka (15) i Olka (12). Zobaczyłem ciało Staśka na ziemi przed domem... Kazali nam ułożyć się na śniegu półkolem wokół niego. W tym czasie zrabowali w domu wszystko, co się dało - ubrania, pościel, nawet zasłonki z okien. Potem zabrali ciało na wóz, mnie i ojcu kazali iść za nim do komisariatu. 

Bracia Kozłowscy - od prawej: Jan, Władysław, Franciszek.

        Dzień wcześniej -kontynuuje dziadek -pojechałem do szkoły, do której skierował mnie Związek inwalidów Wojennych. Wróciłem natychmiast po otrzymaniu wiadomości od Franka, to jest następnego dnia rano. Ojciec i Władek byli na komisariacie; w domu zastałem przerażonych braci. Po przerwie świątecznej szkoła zaczynała się 10 I, jednak wszyscy byli ciężko chorzy. Ubecy trzymali ich przez cztery godziny w pozycji leżącej na śniegu, przy dwudziestostopniowym mrozie. Fredek i Olek leżeli w łóżku przeziębieni przez trzy tygodnie. Z Frankiem było gorzej; szok i zimno wywołały u niego stan zapalny skóry-całą twarz pokrytą miał strupem, widać byli tylko octy i usta.

        Pojechałem z nim do Lublina; długo szukaliśmy lekarza, który by go wyleczył. Wreszcie jeden doktor przepisał skuteczne leki. Po pól roku stan zdrowia chłopca wrócił względnie do normy ("względnie ", ponieważ po tym, co przeszedł, zaczął się jąkać). 

        Franciszek Kozłowski, dziś sześćdziesięciosześcioletni mężczyzna, nadal ma duże kłopoty z mową, które powiększają się w miarę upływu lat. 

        Baliśmy się o życie Władka i tary. Znane nam byty wszystkim sposoby prowadzenia przesłuchań, .stosowane przez funkcjonariuszy UB. Pod adresem kuzyna żony i jej znajomego, chłopców w wieku siedemnastu lat, wysunięto zarzut współpracy z partyzantami. Obydwóch trzymano w areszcie przez 3 tygodnie; trzy dni po wypuszczeniu do domu obaj zmarli na .skutek okrutnego maltretowania. Odbito im nerki deskami. tak aby nie zostawić widocznych śladów na ciele. 

        Siedzieliśmy w zimnej, wilgotnej celi. - wspomina brat dziadka Władysław - Niektórzy ze współwięźniów byli fam już od ponad pół roku. My mieliśmy "szczęście"- trzymali nas tylko do najbliższych wyborów, czyli sześć tygodni. 

        Mimo, iż nie braliśmy udziału w akcjach partyzanckich opowiada dalej dziadek - każdego z nas dosięgły represje ze  strony władz socjalistycznych. Kiedy wiele lat później Olek zdawał do szkoły wojskowej, zadana mu jedno pytanie: - A Stasiek, gdzie był? Odpowiedział, że w AK. To wystarczyło, aby go zdyskwalifikawać. Od razu skreślono go z listy kandydatów. Wszyscy byliśmy pod stalą obserwacją.

Jan Kozłowski w mundurze WP.

Do dziś nie wiadomo, co stało się z ciałem Stanisława Kozłowskiego. Milicja nabrała wody w usta. Po przyjeździe do domu poszedłem na komisariat. Na dyżurce powiedziałem, że chcę rozmawiać z dowódcą w sprawie Staśka. Usłyszał to oficer śledczy Kasperek, mały czarny człowieczek w płaszczu. Krzyknął -  To bandyta, brać go ! Zostałem pobity przez kilku funkcjonariuszy . Wreszcie nadszedł pewien porucznik z Rzeczycy którego nazwiska nie pamiętam. Kazał im przestać i powiedział do mnie: Proszę pana, ja panu nie mogę nic powiedzieć. Dam panu przepustkę, niech pan idzie... Krążyły pogłoski, że zwłoki Staśka przewieźli do Lublina na praktyki dla studentów uczelni medycznej, ale nie wiemy nic na pewno. Dziadek nie był w stanie przypomnieć sobie nazwiska człowieka, który kierował akcją na Czubówce. Jednak w pewnym momencie wyszedł z pokoju, przyniósł pudełko ze stertą dokumentów i zaczął je przeglądać. Po chwili pokazał mi jeden z nich, stanowiący spis przedstawicieli WP oraz ZBoWiD zaproszonych na uroczystości XX-lecia KFWM. To on - powiedział, wskazując na numer szesnasty - Edward Gronczewski. Pamiętam dobrze, że spotkałem go wtedy. Mój kolega, Stasiek Koza, wyjrzał na korytarz i krzyknął: Chodź, Gronczewski idzie.' - Ten bandyta! - krzyknąłem. Co ty mówisz, czy ty wiesz, kto ta jest?- odparł oburzony Stasiek- Pułkownik, taki porządny, szanowany człowiek. Ja nie wiedziałem, że ty taki! Nie tłumaczyłem się zbytnio, byłem zbyt wzburzony. Gronczewski wszedł na salę. Oczywiście mnie nie poznał. Żył jeszcze około pięciu lat. Podobno zapił się na śmierć. Istotnie, już w latach pięćdziesiątych Edward Gronczewski byt dla większości jedynie gorliwie wypełniającym swoje obowiązki pułkownikiem LWP. Niewiele osób-tak jak dziadek - wiedziało o czarnej przeszłości Gronczewskiego alias "Przepiórki'... W czasie okupacji był on współpracownikiem Grzegorza Korczyńskiego, byłego żołnierza Brygad Międzynarodowych, który w sierpniu 1942 roku zorganizował oddział partyzantki komunistycznej. Jako jego zastępca ponosił współodpowiedzialność za popełnione przez Korczyńskiego zbrodnie. Oddział "Grzegorza" dopuścił się licznych morderstw, przede wszystkim na Żydach. Powodem zorganizowanej przez Korczyńskiego obławy na Żydów we wsi Ludmiłówka miał być udział części z nich w wewnętrznym buncie oddziału przeciwko dowódcy. Korczyński kazał im opuścić wieś, a ponieważ ci nie wykonali rozkazu, rozpoczął masowy mord. nczewski brał w nim czynny udział. Wraz z innymi wyciągał z domostw mężczyzn, a także kobiety i dzieci, ograbiał, a potem mordował strzałem w tył głowy. Według zeznań naocznych świadków strzelał także do przypadkowych osób, które na jego widok uciekały; w ten sposób zabił kobietę i mężczyznę pochodzenia żydowskie go. Groził także pozostałym mieszkańcom: jeśli znajdzie u nich "hołociarzy", to będą "gnić razem z nimi"... Na wiosnę 1943 roku uformowano w rejonie Grabówki oddział pod dowództwem Gronczewskiego, który działał w po wiecie kraśnickim, puławskim, krasnystawskim, a od 1944 roku także hrubieszowskim, tomaszowskim i zamojskim. W 1944 roku wszedł on w skład brygady partyzanckiej im. Ziemi Lubelskiej jako batalion szturmowy. 

        15 stycznia 1955 roku odbył się sąd nad współpracownikami Korczyńskiego. Naczelna prokuratura oskarżyła Gronczewskiego o masowe morderstwa, rabunek, profanację zwłok. Został skazany na kilka lat pozbawienia wolności. W więzieniu spędził zaledwie parę miesięcy. W połowie lat pięćdziesiątych został objęty planem rehabilitacji działaczy komunistycznych, których dosięgły represje MBP. Co prawda Gronczewski nie został oficjalnie zrehabilitowany, ale wrócił na stanowisko państwowe, został pułkownikiem w nowym Wojskowym Instytucie Historii. Opracował m.in. pozycję pt. Zlikwidowanie obiektów gospodarczych w miejscowości Lipka (Najnowsze Dzieje Polski, Warszawa 1957). 

        Nie wiemy na pewna, od kogo milicja wiedziała o tym, że Stasiek jest w wiosce. Kto mógł ta zrobić? Mieszkańcy nie czuli niechęci da partyzantów, obowiązywał ponadto rodzaj sąsiedzkiej solidarności. 

        W czasie akcji jeden z ubeków powiedział Frankowi, że Staśka wydoi jeden z sąsiadów "duży, wysoki chłop z drugiego domu od lasu ". Wszystko to pasowało do opisu starego  ............ którego syn był kolegą Staśka ze szkoleniowej placówki wojskowej. W czasie pobytu w wiosce Stasiek nigdy nie spał w' domu w obawie, że UB tam najprędzej będzie go szukać. Nocował zwykle u sąsiadów; także u niego. Gdy pytano go o to, czy w razie zasadzki podda się czy będzie się bronił, odpowiadał zawsze. Będę się bronił. 

        Może ........... bał się represji, jakie mogły spaść na jego rodzinę w razie odkrycia ich współpracy z akowcem i dlatego doniósł na milicję?

        Razem z dziadkiem udaliśmy się na posterunek policji w Kraśni ku, na próżno - dokumentów tej sprawy, o ile jakiekolwiek istniały, milicja pozbyła się już lata temu. Wygląda na to, że grób Stanisława Kozłowskiego na cmentarzu parafialnym w Kraśni ku już na zawsze pozostanie jedynie płytą pamiątkową.